Być w Europie nie wystarczy
Polska, zaścianek Europy. Białystok, zaścianek Polski. Łukawica, zaścianek Białegostoku. A jednak czy kultura musi wyrastać w betonowych miastach. Czy jej świadectwem są asfalt, stal i beton zmieszany ze szkłem, a może kultura to ludzie?
Wielki budynek musi mieć potężne fundamenty. Ogromne drzewo, by żyć, potrzebuje mocnych i rozległych korzeni. Tak samo jest z kulturą, patriotyzmem. Jeśli nie mają korzeni, fundamentów nie wiele są warte. Takim przykładem solidnego fundamentu jest jeden z młodych członków Stowarzyszenia Pro Patria Łukawica. Karol Kuczaba. Łukawiczanin, mieszka z rodzicami w Brukseli. Chłopak w szkole francuskiej pomaga kolegom w nauce francuskiego, niderlandzkiego, a Polakom, którzy przyjechali niedawno do Belgii, przypomina „zapomniany” przez nich język polski. Karol urodził się w tym mieście, ale twierdzi, że jest Łukawiczaninem, Polakiem, a dopiero później Europejczykiem. Czy to przypadek? Może raczej skutek głębokiej świadomości wyniesionej z domu rodzinnego.
Karol wie, że Łukawscy z jego Łukawicy, podpisywali akt Unii Lubelskiej. Jest świadom także tego, że Łukawiczanie ukarani za udział w Powstaniu Styczniowym, zesłani na Syberię powrócili i odkupili swoje majątki. Wie także że są Łukawiczanie, którzy 100 lat temu powrócili z Ameryki i ponownie się osiedlili. Wie także, że na miejscowych polach w roku 70-tym NKWD dobiło ostatnich Żołnierzy Wyklętych z tych terenów, a ich dowódcę Kamieńskiego „Huzara” stracono.
Jego głęboka świadomość i wiedza historyczna nie czyni go słabym. Patriotyzm i miłość rodzinna znane są w jego rodzinie od dawna. To wszystko pozwala tworzyć silną tożsamość. Od szóstego roku życia świadczy o kulturze i tradycji polskiej wśród wszystkich przyjaciół różnych nacji, z którymi dzieli szkolną ławę. Po prostu kocha ludzi. Kiedyś, po powrocie z kościoła narzucił na siebie koc stanął na kanapie i zaczął reinterpretować kazanie, które usłyszał w kościele. Na koniec powiedział: – Ludzie, przecież trzeba ewangelizować! Zszedł z kanapy odłożył koc i podrapał się po głowie. - Następnym razem zbiorę na tacę. - Ale po co? – zapytał tata. - Przecież wystarczy nam pieniążków. – Tato, ty czegoś nie rozumiesz. U nas pracujesz ty, pracuje mama, a ja mam tylko jedną siostrę. Radzimy sobie. Ale mój serdeczny przyjaciel Marokańczyk, którego dobrze znasz, ma ośmioro rodzeństwa i tylko tata pracuje. No i myślę, że jemu kasa by się przydała.
Żadna szkoła nie jest w stanie przekazać takich wartości jak rodzina. Patriota nie musi znaczyć idiota. Chyba że rodzice pokazali inaczej, własnym przykładem, sami nie mając świadomości tożsamości.
Wypracowanie Karola
Moja przygoda zaczyna się tak...
Mama z tatą powiedzieli mi, że pojedziemy razem na ferie zimowe i będziemy jeździć na nartach. A że miało to być w Polsce, to nie mogłem się doczekać. Od razu zacząłem przygotowania i myślałem jak tam będzie. Mama pokazała nam na mapie, gdzie to jest i bardzo się ucieszyłem, że pojedziemy w polskie góry, gdzie jeszcze nigdy nie byłem. A to coś nowego dla mnie.
Miejscowość nazywa się Murzasichle – wioska położona u podnóża Tatr, niedaleko Zakopanego.
Jak nasza pani przewodnik grupy opowiadała nam, to pilnie słuchałem, że nazwa ta pochodzi z języka wołoskiego. Wołosi to pasterze, którzy wypasali owce, a później się tu osiedlali.
A Zakopane to miasto pasterzy i osadników. Jedno z najstarszych nazwisk to Gąsienica. Zakopane to miasto kuracjuszy, odkryte przez Tytusa Chałubińskiego. Żyli tam sławni ludzie, tacy jak: Mariusz Zaruski – założył Tatrzańskie Ochotnicze Pogotowie Ratunkowe;
Hrabia Władysław Zamoyski, który kupił część ziem zakopiańskich i podarował narodowi polskiemu.
Jak już tam dotarliśmy, a że była niedziela, to zaczęliśmy zwiedzanie od starej kaplicy pod wezwaniem Najświętszego Serca Jezusa. Została ona zaprojektowana przez Stanisława Witkiewicza, a znajduje się na Jaszczurówce, jednej z dzielnic Zakopanego. Po krótkiej modlitwie poszliśmy zwiedzać zabytkowy Cmentarz Zasłużonych na Pęksowym Brzyzku.
Następie byliśmy na wyciągu na Gubałówce (1126 m.n.p.m.). Po powrocie z wyciągu poszliśmy na zakupy po pamiątki na rynek zwany Krupówki.
Następny dzień zaczął się od nauki jazdy na nartach. Dla mnie i mojej siostry było to duże wyzwanie. Z dnia na dzień szło nam coraz lepiej. Nigdy w życiu nie widziałem tyle śniegu! Miejscowi górale zorganizowali dla nas kulig, który wyglądał tak: kilku górali przyjechało do nas saniami i zawiozło naszą grupę na ognisko, gdzie piekliśmy kiełbaski.
Przewodnik grupy zaproponował nam Aqua Park z wodami termalnymi, które są w złożach regionu zakopiańskiego – wszystkim turystom polecamy! Można się zabawić i odpocząć po wyczynach narciarskich.
Jedno popołudnie spędziliśmy w chacie prawdziwego górala, który był ubrany w tradycyjny strój (portki bukowe, białą wyszywana koszula, serdak, kierpce i kapelusz).
Opowiadał nam o pasaniu owiec, o tradycjach i o wyrabianiu sera, tak zwanego oscypka, który mi nie koniecznie posmakował.
Na tym kończę moją opowieść i trochę szkoda, że tak szybko minęło te parę dni w Polsce.
Wszystkim turystom, znajomym, mieszkającym za granicą Polski polecam zwiedzanie naszego kraju i poznawanie naszych tradycji i kultury, bo naprawdę jest, co oglądać.
Jestem dumny z krajobrazów i kultury naszej Polski.
Pozdrawiamy i do zobaczenia.
Karol z siostrą Sylwią.